Być może jesteś z nim od wielu lat. I od bardzo dawna już wiesz, że to nie jest to. Wiesz, że już go nie kochasz, że nie jesteś szczęśliwa. Co Ci pozostaje? Rozstanie, bo cóż innego...
Wiem. Niełatwo odejść od męża czy wieloletniego partnera. Ale czasem...
Czasem nie ma wyjścia i trzeba tak postąpić.
Dlaczego?
Jak?
O tym w poniższym artykule.
Jeśli jesteś w związku, w którym Twój partner znęca się nad Tobą, bije Cię, grozi, stosuje przemoc tak fizyczną jak psychiczną, to chyba nie ma co pytać siebie czy to koniec związku. To koniec. A w zasadzie... O dawna koniec. Nie było żadnego związku, bo związek to miłość, zaufanie, dobroć. A jeśli tego nie ma, to nie ma też związku. Więc nie masz czego kończyć. Tylko odejść. I jak najszybciej zapomnieć i odbudować poczucie własnej wartości. Jak najszybciej!
Chyba trudniejszym przypadkiem jest związek, w którym pozornie wszystko jest dobrze. Jesteście razem kilka lat, rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się, że jesteście parą. Czekają kiedy się pobierzecie. On Ciebie kocha, jest przyzwoitym człowiekiem, dobrym, uczynnym, miłym. Niby nie powinnaś się czepiać, nie powinnaś oczekiwać więcej. Bo: Z każdym będzie tak samo! - mówią... I tkwisz w tym, choć czujesz, że się dusisz. Czujesz, że nie tak wygląda szczęście, czujesz, że to nie to!
Zastanawiasz się wciąż: Kocham? Nie kocham? Już samo to pytanie sugeruje, że nie - nie kochasz kobieto :)
Ale nie odchodzisz. Bo co inni powiedzą? Że Ci odbiło? Że szukasz dziury w całym, czepiasz się, przewróciło Ci się w głowie? Bo nikt nie zrozumie, co Ci w sercu gra? Nikt nie pojmie sensu rozstania. Strach przed opinią...
I tkwisz, bo Ci go żal. Bo to dobry człowiek, bo dobrze Cię traktuje, bo się starał, bo coś kiedyś czułaś, bo... Setka powodów. Szkoda Ci go. Nie umiesz go skrzywdzić. Lęk przed byciem potworem...
I tkwisz, bo boisz się samotności. Boisz się cichych weekendów, świąt bez kogoś, samotnego sylwestra itp. Naturalne. Boisz się zmian, niepewnego jutra, nieznanego. Strach przed samotnością... Strach przed nieznanym...
Pozostaje więc odpowiedzieć sobie na kluczowe pytanie: Co jest dla Ciebie ważne? Czego oczekujesz od życia?
Wiesz co? Odetnij się, wyjedź, bądź zamknij w domu. Odstaw wszelkie kontakty, spotkania i najserdeczniejsze rady. Pobądź sama ze sobą. I pomyśl wreszcie o sobie! Czego Ty pragniesz?
Weź kartkę i zapisz to. Marzenia, cele, pragnienia. Cechy partnera, bez których ani rusz. Oczekiwania. I to, czego absolutnie nie chcesz.
A kiedy już do tego dojdziesz pomyśl, co z tego ma Twój partner? Czy przystaje do Twoich marzeń? I czy to w czym żyjesz jest tym, w czym chcesz żyć?
Bo nieważne, że przepada wspólnych 10 lat. Ale nie przepadnie Ci następnych 20! Bo masz tylko siebie, zadbaj o siebie, zawalcz o siebie!
Postaw na siebie dziewczyno, niezależnie od presji. Samotność to nie koniec świata. Nic przecież nie trwa wiecznie - wierz mi ;) Chyba lepiej zaryzykować i znaleźć, niż marzyć codziennie o czymś innym i nie mieć odwagi. Być może się nie uda (wielce pesymistyczna wersja ;)), ale przynajmniej spróbujesz i będziesz miła szacunek do samej siebie.
A co, jeśli się właśnie uda? Pozostanie tylko samą siebie uściskać, wycałować i być szczęśliwą :)
I dumną, że miałaś odwagę, pomimo ogromnego lęku, presji, wyrzutów sumienia.
Idź, nie zatrzymuj się. Żyjesz teraz, dziś, przez moment... Nie będziesz żyła wiecznie. Wykorzystaj ten czas na to, by być sobą. Tylko sobą.W pełni.
Powodzenia :)
Jakie to uproszczone, a juz najbardziej tekst ze pytanie siebie "czy kocham" oznacza ze na pewno nie kocham. Czlowiek nie jest istota bezrefleksyjna i miewa rozne watpliwosci, nie mowiac juz o tym, ze kazdy niesie jakis swoj bagaz, jedni lzejszy a inni bardzo ciezki, pelen lękow, nie wyleczonych ran i innych rzeczy, ktore nie pozwalaja mu na stworzenie szczesliwego zwiazku. Zeby go stworzyc, nie wystarczy zmienic partnera, w zasadzie nic to nie da bo zmiany trzeba zaprowadzic w sobie. Oczywiscie nie dotyczy to kazdego czlowieka i kazdego zwiazku ale jednak dotyczy wielu.
OdpowiedzUsuńMasz rację - wszelkie zmiany trzeba zacząć od siebie. Trzeba mieć świadomość kim się jest i czego pragnie. Niestety bywa tak, że ta wiedza przychodzi w trakcie związku, pod wpływem zmian w człowieku, może pewnych doświadczeń? I nagle masz pewność, że to w czym tkwisz to nie to, to nie da Ci szczęścia, to Cię dusi. Siebie nie zmienisz, a wiesz że kompromis się Wam nie uda. Co wtedy? Pozostaje chyba tylko odejść i szukać kogoś, kto nam to szczęście da. Mimo lęku, mimo iluś wspólnych lat. Tak jest moim zdaniem uczciwie - wobec kogoś i wobec siebie. Pozdrawiam.
UsuńBardzo fajny blog, zapraszam do Nas ;)
OdpowiedzUsuńDzięki ;) Pozdrawiam :)
UsuńJestem w podobnej sytuacji, mam zupełny mętlik w głowie jestem z facetem od 9 lat. Przez pierwszych pięć ten związek był zaborczy z mojej strony. Ciągle go o coś podejrzewałam, kontrolowałam, wszędzie chciałam z nim iść - myśląc jak takiej szarej myszce mógł trafić się taki przystojny zarazem troskliwy i cudowny mężczyzna. Później kiedy zaczęłam wierzyć w siebie (w dużej mierzyć dzięki nie mu) przestałam go tak osaczać równocześnie między nami jakby coś się wypaliło. Zero namiętności wręcz obojętność. Są dni kiedy jest w miarę i się dogadujemy, wtedy wydaje mi się że żyć bez niego nie mogę. A czasami jest po prostu jakby siedziało koło siebie dwoje zupełnie obcych ludzi który w cale nie mają ochoty z sobą przybywać. Wtedy myślę że powinnam to skończyć. Sama nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem??
OdpowiedzUsuńCo tym myślicie?
Nie jesteś jedyna z takim problemem, niestety... Stąd ten post. Może spróbuj chwilowej separacji i przekonaj się czy za nim tęsknisz, czy Ci go brak, czy jeszcze coś czujesz? To może być cenne doświadczenie. Jeśli nie - czas poszukać innego portu. A jeśli tak - będziesz pewna, że jesteś na właściwy miejscu :) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuń