W związku z poprzednim postem na temat zakończenia związku pojawiły się pytania na temat: Ja poznać czy to jeszcze miłość, czy już tylko przyzwyczajenie?
Jak to odróżnić?
I tak powstał ten oto artykuł:
Na początku wszystko jest świetlane: Zakochałaś się. Motyle w brzuchu, w głowie karuzela, jednotematyczne myśli o Nim. Nie ma z Tobą kontaktu, temat tylko jeden, żyjesz nad ziemią, nie jesz, nie śpisz, marzysz.
To wszystko piękne, niecodzienne, wspaniałe. Ale... Gdyby miało trwać wiecznie wykończylibyśmy się. Fizycznie :) To wielki wysiłek dla organizmu ;)
Potem ta euforia siada i albo nam mija, albo wiemy, że... że to miłość.
Miłość to uczucie głębokie, bezpieczne, pewne, mocne. Trwa. Nie mija z wiekiem, nie kończy się z czyimś odejściem. Nic go nie pokona, nie zniszczy, nie można tego z niczym pomylić.
A jednak zdarza się...
A jednak zdarza się, że mylimy. Zakochanie mija, może i jest zalążek miłości, ale zaprzepaszczamy to, nie budujemy, niszczymy obojętnością. I zostajemy razem, bo samotność czy zmiany nas przerażają. Jesteśmy razem z przyzwyczajenia. Nie z miłości.
Niektórzy twierdzą, że kolejnym etapem miłości jest przyzwyczajenie. Nie! Kolejnym etapem miłości jest PRZYWIĄZANIE. A to nie to samo co przyzwyczajenie!
Można się przyzwyczaić do hałasu za oknem, do piszczącej szafy, do kapiącego kranu, do trzeszczącej podłogi. Nie zauważać tego, żyć jakby mimo tego, ale z tym.
Tak samo z człowiekiem. Przyzwyczajenie to życie nie z tym kimś, ale obok, własnym życiem, brak wspólnych punktów, spotkań tak realnie, we dwoje. Nie, nie spotkań ciała, spotkań duszy, dwóch serc!

Ktoś kiedyś powiedział, ze łatwo odróżnić przywiązanie od przyzwyczajenia. A jak?
Jeśli chcesz odejść od niego i zastanawiasz się, czy teraz będę sama, jak sobie dam radę, czy poznam kogoś lepszego niż on, a może tylko gorszego, to jest to przyzwyczajenie. Do niego, do sytuacji, do waszego układu.
A jeśli myśląc teoretycznie o odejściu jedynym pytaniem jest: Jak ja będę bez niego żyła? Co zrobię, gdy nie będzie go na co dzień w moim życiu? Bo liczy się tylko on... To przywiązanie, to miłość właśnie. Miłość - etap drugi :)
Miłość nie ustaje. Nie zastanawiasz się czy to ten właściwy, gdy kochasz. Ty to czujesz, wiesz, tym żyjesz. I to może trwać wiecznie. To powinno trwać wiecznie!
Zakończę przykładową, ale autentyczną historią:
Ona i on, w parku na spacerze, oboje po 80-tce:
On: Jak Ci się idzie Kochanie?
Ona: Jakoś drepczę za Tobą Kochanie.
Takich spacerów Wam siostry życzę :) Do setki ;)
Ala Sin
Bardzo fajnie jest to ujęte!!!Mam bardzo podobny problem, bardziej mój mąż . 10 lat razem . Była miłośc , zaufanie , szacunek ,i od 2 lat mówi że nie jest szczęśliwy ! Nie wie co czuje , może to przyzwyczajenie , sam nie wie. I trzyma mnie już 2 lata . Jestem tym wykończona. Odejśc nie chce , bo jak sam mówi boi się , że za pół roku zrozumie , że to byłam ja! Powiedziałam że się rozchodzimy , to był bardzo zdziwiony . Jak to , chcesz rozwodu!!! . Mam 32 lata i mam dosyc tego że przez 10 lat był szczęśliwy , a teraz już nie . Nie rozumiem . Powiedział , że on nie myśli o innym związku, i czy to się jakoś ułoży jakoś miedzy nami. Jak się ma ułożyc , z koro sama o to walczyłam, ale już się poddałam . Pokaże mu tą stronę , i niech stwierdzi czy to jest przyzwyczajenie , czy przywiązanie!!!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że takie zawieszenie boli i odbiera chęci do dalszej walki. Niech mąż się wreszcie określi, bo inaczej zamęczy i Ciebie i siebie. Cieszę się, że mogę troszkę rozjaśnić. Życzę Wam rozwiązania :)
OdpowiedzUsuń