czwartek, 19 lipca 2012

Miłość a przyzwyczajenie


W związku z poprzednim postem na temat zakończenia związku pojawiły się pytania na temat: Ja poznać czy to jeszcze miłość, czy już tylko przyzwyczajenie?
Jak to odróżnić?
I tak powstał ten oto artykuł:

Na początku wszystko jest świetlane: Zakochałaś się. Motyle w brzuchu, w głowie karuzela, jednotematyczne myśli o Nim. Nie ma z Tobą kontaktu, temat tylko jeden, żyjesz nad ziemią, nie jesz, nie śpisz, marzysz.
To wszystko piękne, niecodzienne, wspaniałe. Ale... Gdyby miało trwać wiecznie wykończylibyśmy się. Fizycznie :) To wielki wysiłek dla organizmu ;)

Potem ta euforia siada i albo nam mija, albo wiemy, że... że to miłość.
Miłość to uczucie głębokie, bezpieczne, pewne, mocne. Trwa. Nie mija z wiekiem, nie kończy się z czyimś odejściem. Nic go nie pokona, nie zniszczy, nie można tego z niczym pomylić.

A jednak zdarza się...
A jednak zdarza się, że mylimy. Zakochanie mija, może i jest zalążek miłości, ale zaprzepaszczamy to, nie budujemy, niszczymy obojętnością. I zostajemy razem, bo samotność czy zmiany nas przerażają. Jesteśmy razem z przyzwyczajenia. Nie z miłości.

Niektórzy twierdzą, że kolejnym etapem miłości jest przyzwyczajenie. Nie! Kolejnym etapem miłości jest PRZYWIĄZANIE. A to nie to samo co przyzwyczajenie!

Można się przyzwyczaić do hałasu za oknem, do piszczącej szafy, do kapiącego kranu, do trzeszczącej podłogi. Nie zauważać tego, żyć jakby mimo tego, ale z tym.
Tak samo z człowiekiem. Przyzwyczajenie to życie nie z tym kimś, ale obok, własnym życiem, brak wspólnych punktów, spotkań tak realnie, we dwoje. Nie, nie spotkań ciała, spotkań duszy, dwóch serc!
Przyzwyczajenie jest wtedy, gdy nie mówicie już o niczym innym jak o problemach codzienności. Żadne nie wie o planach, marzeniach, oczekiwaniach, depresjach, euforiach partnera. Tego już nie zna. To pustka jest. I to nie jest miłość!

Ktoś kiedyś powiedział, ze łatwo odróżnić przywiązanie od przyzwyczajenia. A jak?

Jeśli chcesz odejść od niego i zastanawiasz się, czy teraz będę sama, jak sobie dam radę, czy poznam kogoś lepszego niż on, a może tylko gorszego, to jest to przyzwyczajenie. Do niego, do sytuacji, do waszego układu.

A jeśli myśląc teoretycznie o odejściu jedynym pytaniem jest: Jak ja będę bez niego żyła? Co zrobię, gdy nie będzie go na co dzień w moim życiu? Bo liczy się tylko on... To przywiązanie, to miłość właśnie. Miłość - etap drugi :)

Miłość nie ustaje. Nie zastanawiasz się czy to ten właściwy, gdy kochasz. Ty to czujesz, wiesz, tym żyjesz. I to może trwać wiecznie. To powinno trwać wiecznie!

Zakończę przykładową, ale autentyczną historią:
Ona i on, w parku na spacerze, oboje po 80-tce:
On: Jak Ci się idzie Kochanie?
Ona: Jakoś drepczę za Tobą Kochanie.

Takich spacerów Wam siostry życzę :) Do setki ;)
Ala Sin


2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie jest to ujęte!!!Mam bardzo podobny problem, bardziej mój mąż . 10 lat razem . Była miłośc , zaufanie , szacunek ,i od 2 lat mówi że nie jest szczęśliwy ! Nie wie co czuje , może to przyzwyczajenie , sam nie wie. I trzyma mnie już 2 lata . Jestem tym wykończona. Odejśc nie chce , bo jak sam mówi boi się , że za pół roku zrozumie , że to byłam ja! Powiedziałam że się rozchodzimy , to był bardzo zdziwiony . Jak to , chcesz rozwodu!!! . Mam 32 lata i mam dosyc tego że przez 10 lat był szczęśliwy , a teraz już nie . Nie rozumiem . Powiedział , że on nie myśli o innym związku, i czy to się jakoś ułoży jakoś miedzy nami. Jak się ma ułożyc , z koro sama o to walczyłam, ale już się poddałam . Pokaże mu tą stronę , i niech stwierdzi czy to jest przyzwyczajenie , czy przywiązanie!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że takie zawieszenie boli i odbiera chęci do dalszej walki. Niech mąż się wreszcie określi, bo inaczej zamęczy i Ciebie i siebie. Cieszę się, że mogę troszkę rozjaśnić. Życzę Wam rozwiązania :)

    OdpowiedzUsuń