Rozstaliście się. W niezgodzie.
Mało powiedziane. W atmosferze urazy i żalu. Przy akompaniamencie wściekłych ryków. Ze stekiem wyzwisk i wzajemnych pretensji w drzwiach. W nienawiści...
Bywa, że on napisze, zadzwoni, przyjdzie i wyciągnie rękę, by mimo że z dala od siebie, to jednak zostać w jako takiej zgodzie. Bywa, że nie...
I co? Wybaczyć? Zapomnieć?
Skoro się rozstaliście, to nie poszło o błahostkę. Gdyby chodziło o coś nieistotnego, nie anulowalibyście statusu:w związku. Musiało wydarzyć się coś, co na zawsze przekreśliło sens bycia razem. Jakieś zdarzenie? Zachowanie? Słowa? Nie wiem. To mało ważne. Sens z tym, że dalej już nie ma wspólnej drogi z napisem "na wieki wieków".
Cóż, nie Ty pierwsza i nie ostatnia. Prędzej czy później spotkasz znów kogoś, na czyj widok zabije Ci serce i maszyna emocji ruszy z kopyta ;) Lecz póki co musisz uporać się z negatywnymi emocjami, być może nie tylko z niechęcią i złością, ale z furią i nienawiścią. A to niezwykle trudne!
Natrafiłam niedawno w internecie na zdjęcie, które mnie rozbawiło. Zamieszczam je obok. W zasadzie to ono skłoniło mnie do napisania tego posta :) I muszę przyznać, że w połowie się z nim zgadzam...
Nie zgodzę się z opinią, by nie przebaczać. Trzeba przebaczyć. Koniecznie!
Czemu? Bo inaczej to Cię zniszczy. Autentycznie! Nie jego, a Ciebie!
Złość, gniew, uraza, narastają w człowieku, fermentują, psują go od środka i powodują, że tkwi w miejscu nie mogąc ruszyć dalej. To blokuje niekiedy na lata, czasem do końca życia. I potem, jeśli nie pozbędziemy się tego balastu, przełożymy to na kolejne relacje i je tym zatrujemy.
A po co? Czemu nasz były ma nam zniszczyć życie? Warto to sobie fundować? Nie warto! Więc zrób wszystko, żeby mimo tego, mimo bólu, żalu, cierpienia - wybaczyć. I sobie i jemu. I zamknąć za "Wami" drzwi. Na zawsze!
A czy zapomnieć? Nie!
Nie mam tu na myśli zatwardziałego pielęgnowania w sobie urazy czy chęci zemsty! Przebaczenie to przecież wyklucza :) Ale nie oznacza dożywotniej amnezji ;)
Chodzi mi o to, żeby w tym procesie oczyszczania sumienia nie zapędzić się tak, by zupełnie stracić świadomość dlaczego zerwaliście i co było nie tak. Bo jeśli potraktował Cię jak tą najgorszą, jeśli zdarzyło się coś, co godzi w Twoja godność, jeśli brakowało szacunku, kultury, porozumienia, wsparcia, wierności, jedności, wspólnoty - nie zapominaj! Pamiętaj!
Czemu?
Raz, by nie wrócić do niego i nie zaczynać od nowa relacji, która Cię zniszczy. By nie kusiło Cię, że będzie inaczej, że on się zmieni, że zrozumiał, że teraz już będzie jak w bajce. Nie będzie!
Dwa, by wyciągnąć z tego wnioski i w przyszłości nie wchodzić w podobnego typu układy. By nie powielać starych błędów, by zauważać od razu identyczne zachowania i prowadzące do nich zdarzenia. Niech to co było stanie się dla Ciebie nauką na przyszłość. Nauką, którą nie tylko przerobiłaś, ale z której wyciągnęłaś wnioski, by odtąd żyć inaczej.
A więc moje Panie: Przebaczcie. Przebaczcie, cokolwiek się stało. Nie pielęgnujcie urazy, nie hodujcie w sobie małego chochlika, który zniszczy Ciebie i Twoją przyszłość.
Ale nie zapominajcie. Pamiętajcie co, jak i dlaczego było. Tak jak pamiętacie dobre momenty, tak też wspominajcie te złe. By mieć w głowie obraz pełny i świadomy. I dążcie do tego, by przeszłość odmieniała Waszą teraźniejszość. Na zdecydowanie lepszą :)
A.S.
Nie każdemu warto wybaczyć. Chamom, katom, draniom - nie i koniec! Tak uważam. A poza tym lubię twojego bloga :) Marta
OdpowiedzUsuńTrzeba próbować, mimo ran, mimo bólu, mimo wszystko... Pozdrawiam i dziękuje :)
Usuń