Drogie Panie,
Napisano już niejeden post na temat: Jak się kłócić konstruktywnie? albo: Jak się dobrze kłócić?, ewentualnie: Jak się pogodzić po kłótni? itp.itd.
Wszystko fajnie, ale... Co, jeśli chcemy pokłócić się konstruktywnie i rzeczowo, ale...na amen? Bo przyznajcie same, że czasem wszczynamy awanturę właśnie wtedy, kiedy mamy już wszystkiego dość i rzuciłybyśmy to w diabły, tylko... Tylko jakoś to "dopieczenie mu do żywego" niekoniecznie nam wychodzi...
Ustalmy:
On Ci działa na nerwy, masz go powyżej uszu, ani prośbą ani groźbą nie możesz wymóc zmian. Masz do wyboru dwie rzeczy: albo się z tym pogodzić, albo trzasnąć drzwiami. Lubisz trzaskać, więc wybierasz opcję B. Teraz: Jak trzasnąć? Trzaskać raz po raz aż się wreszcie zamknie, czy walnąć raz a dobrze, aż drzwi z futryną wylecą? ;)
Już doradzam :)
Możemy pobawić się w "sączenie jadu". Czyli nie drzemy się, nie gestykulujemy, za to sukcesywnie wbijamy szpile ^^ Przykładowo mówimy, że:
1. Sąsiad to dopiero ma auto, nie to co my...
2. Twój kolega "X" - jakiś to mężczyzna, jakie sukcesy odnosi, ho ho, a Ty...
3. Niejaki Kowalski to dopiero żonę kocha - i zarabia, i wyjeżdżają, i futra żonie kupuje...
4. A ten aktor, jaki boski, jakie ciało!!! Nie taka opona jak... :P
5. Och Boże, jaki ten mój były był zaradny, jaki inteligentny, z nim to można było konie kraść, a i pogadać o czym, a w nocy...ho ho..a teraz co ja mam, no co?....
No po takim tekście to chyba już nawet święty by zabił, nie? ;)
Zakładam, że chłopina jest dobity i mówi nam: Won! - na co my ochoczo przystajemy ;)
Gorzej jeśli zamiast go to zabić - wzmocniło! Hmm...
Zawsze można wszczynać awanturę raz po raz, powód znajdując jakikolwiek:
- że on ciągle milczy (głupi czy co?)
- że on ciągle mówi (pusty czy co?)
- że nigdzie nie wychodzi (ciepłe kapcie i piwko, fuj!)
- że ciągle gdzieś wychodzi (szlaja się???)
- że wcale się Tobą nie interesuje (bezduszny!)
- że się za bardzo Tobą interesuje (prześladuje Cię? koszmar!)
Można w nieskończoność. A nuż nie wytrzyma? ;)
Cóż... Są kobiety, którym trudno przychodzi odejście od faceta i jedynym dobrym motywatorem jest fakt, że on im "nawsadzał", naubliżał i obraził. Wtedy owszem, dumą uniesione - trzaskają drzwiami raz a dobrze.
Jeśli należysz do tego typu kobiet i mimo awantur, mimo szpileczek, twój kochany miś wciąż tkwi na posterunku - spróbuj aluzją. Jaką? Ot, choćby jak w tym dowcipie:
Facet do żony: Wy kobiety, to dziwne jesteście - potraficie się jednocześnie cieszyć i smucić z tego samego...
Żona: Wy mężczyźni też to potraficie.
Mąż: Eee, nie... To podaj przykład?
Żona: Wiesz... Z wszystkich twoich kolegów, ty masz największego...
;)
Po czymś takim chyba i najbardziej zasiedziały twardziel powstanie z fotela i opuści pokład? ;)
Przynajmniej taką miejmy nadzieję...
Owocnych krzyków życzę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz