My kobiety mamy skłonność do zaborczości. Nie zawsze popartej uczuciem czy racjonalnym myśleniem. Ot tak, nie wiem - dla zabawy?, dla pokazu?, z przekory? - potrafimy utrudnić facetowi życie. Ok, bywają i tacy mężczyźni, ale to rzadkość. Najczęściej to właśnie panie bawią się w grę "Pies ogrodnika - czyli sama nie wezmę i komuś nie dam"...
Przykładowa sytuacja:
Rozstałaś się z facetem. Nie masz żalu, bo już dawno uczucie wygasło. Stawiacie na przyjaźń, wszystko ładnie pięknie. Do czasu. Do czasu aż on nie powie: Wiesz, poznałem fantastyczną dziewczynę...
A w Ciebie jakby piorun strzelił! Zazdrość. Złość. Wściekłość?
I nie ważne, że Ty masz już nowego faceta, że kochasz, że jesteś z nim szczęśliwa. Nagle robisz wszystko, by znów stać się numerem jeden dla byłego, by to Twoje zdanie było najważniejsze, Twoja osoba najcudowniejsza, Twoje potrzeby najpilniejsze. Dlaczego?
A nie postępujesz podobnie w przypadku przyjaciela czy znajomego? Zwłaszcza takiego, który czuje coś do Ciebie i wiesz, że zawsze był obok. A kiedy nagle się zakochuje, wpadasz w panikę. Bo? Bo zabraknie adoratora? Ramienia do płaczu? Stuprocentowo pewnego substytutu faceta obok? Choć wiesz, że i tak nigdy po niego nie sięgniesz...
Pół biedy, jeśli potrafisz okiełznać te odczucia, ukryć je, schować w sobie i zachować się jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało - cieszyć się jego szczęściem.
Ale obawiam się, że to rzadkość. Dużo częściej kobiety wchodzą na emocjonalną ścieżkę szantażu, fochów, kłótni, złośliwości, kąśliwych przytyków i tym podobnych zachowań. Co osiągają?
Różnie. Czasem - jeśli jego uczucie jest nie dość silne, a przywiązanie do przyjaciółki wielkie - rozbijają jego związek. Czasem- zniechęcają go do siebie i niszczą więź między sobą a nim. Warto? Wątpię.
Syndrom psa ogrodnika wywołuje zwykła zazdrość. O to, że on nie Ciebie przytula, nie z Tobą spędza wieczory, nie dla Ciebie już żyje. To trudne, bo kobieta lubi wiedzieć, że istnieje jakiś mężczyzna, który jej pragnie, kocha, ale nie będzie jej miał. I chciałaby, by ten stan trwał do końca życia. To kobiece ego, podsycane literaturą brukową i chyba chęcią zabłyśnięcia tego typu informacją na spotkaniu z przyjaciółkami...
Coś Wam powiem kochane kobietki... W życiu każdego mężczyzny, jego kobieta to number one. Zawsze. Żadna przyjaciółka czy koleżanka nie wejdzie na podium, kiedy on ma swoją kobietę. To naturalne i uczciwe. Bo mężczyźni to proste równanie: kocham=przyjaźnię się=poświęcam jej cały swój czas i oddaję siebie w całości!
To kobiety tworzą ułamki, dzielą czas na kilka więzi, udzielają się procentowo, tu budują, tam burzą... Niby mają więcej, ale... Ale i tak rzadko są szczęśliwsze od mężczyzn!
Jaki z tego wniosek?
Kochaj tego, kto daje Ci siebie. Przyjaźnij się z tym, który Cię nie zawiódł i któremu możesz ufać. Ale - daj żyć swoim byłym i przyjaciołom! Ciesz się ich szczęściem, pomagaj zdobyć to, czego pragną. Bądź wsparciem, dobrą radą, silnym ramieniem. Na tym własnie polega przyjaźń!
Jeśli tego nie rozumiesz, nie umiesz zabić w sobie zazdrości, wyzbyć się jej to... Nie oszukuj! Powiedz, że żadna z Ciebie przyjaciółka, bo zwyczajnie nie umiesz temu sprostać. I tyle.
Ale do tego trzeba odwagi. Masz ją? Odpowiedz sobie szczerze na pytanie: Masz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz