Wiem, że to wiecie. Być może już niecierpliwie czekacie? A może nic Was nie obchodzi, że za moment Walentynki? Tak czy siak - posłuchajcie:
Jeśli jesteś sama, a w Dniu Zakochanych ktoś przyśle Ci romantyczną kartkę lub zaprosi na kolację - idź. Co Ci szkodzi? ;)
Jeśli nie uznajesz żadnych przesadnych gestów i nie rusza Cię staranie jakiegoś nieznajomego i może niekoniecznie chcianego pana - odpuść. Wyjdź z dziewczynami. Lub zupełnie zapomnij o tej dacie i posiedź przed tivikiem ;)
A jeśli jesteś w związku...
I tu zależy:
Jeżeli Twoja druga połowa przez cały rok względnie się stara (tu pamiętajcie, że kobiece "starać się" a męskie "starać się" to dwa różne pojęcia!)*, możecie sobie poświętować. Każda okazja do romantycznej kolacji przy świecach, wspominania historii Waszej znajomości, snucia planów i czułych wyznań jest przecież dobra :) Zwłaszcza, jeśli zacznie się wieczorem i nie skończy o poranku, a będzie trwać po wsze czasy ;)
* Męskie "starać się" oznacza mniej więcej:
podwieźć do pracy, zanieść siatki na górę, nie zasnąć podczas Twojego monologu, mruknąć "jest ok" nad Twoim wyglądem i nową sukienką, kupić doniczkę z czymkolwiek (toż kaktus też kwiatek!), ubrać coś czystego i ogolić się na spotkanie z Tobą (wierzcie mi, nie każdy to robi!), otwierać Ci drzwi, przepuszczać w tych drzwiach, zaprosić do kina lub restauracji (w późniejszych etapach związku rzecz bezcenna!), płacić za Ciebie (wow!), dać w pysk natrętowi, który za Tobą biega, dla Twojej wygody zmienić tapicerkę w swoim samochodzie (taaa...;)), itp.itd. :)
Wracając do rozważań...
Ale jeżeli Twój pan przez cały rok robił Cię w balona i generalnie miał gdzieś Twoje uczucia, pragnienia, potrzeby i plany - Daruj sobie walentynkowe obrzędy!!!
Niech sobie jeden z drugim nie myśli, że jeśli kupi Ci miśka za 20zł., albo różę z gaciami z Biedronki, albo jakiś tandetny gadżet, który potem wepchniesz w najgłębszy kąt szafy - to Ty zapomnisz ostatni paskudny rok! O nie! Nie da się jedną kolacją z kotletem rodem z Lidla lub kartką z gotowymi życzeniami zatrzeć całorocznych zaniedbań....:/
To fakt, że faceci są beznadziejni w kwestii wyznawania i okazywania uczuć, że robią to nie tak jak byśmy chciały, nie mówią tego, na co czekamy, nie przykładają wagi do gestów i wyznań. Ok. Ale czy choć odrobina zainteresowania, czułości i romantyzmu nam się nie należy? Czy musimy rezygnować z tego, co jest dla nas istotą miłości?
Nie!
Może jeśli raz urządzisz mu "Walentynki życia" i pokażesz mu jak traktuje Cię na co dzień, czegoś się nauczy? Może warto nie przyjść na kolację, albo patrzeć tępym wzrokiem ziewając, kiedy coś opowiada? Albo chamowato reagować? Mężczyzna człowiek czynów, nie słów. Może więc coś pojmie?
A jeśli nie, cóż... Zostaje pogodzić się z tym co masz, albo... zamienić na lepszy model ;)
Tak czy siak - udanych Walentynek. W dowolnej formie ;)
A.S.
Niestety chyba jest całkiem odwrotnie..
OdpowiedzUsuńCoraz częściej to panowie skarżą się na takie byle jakie traktowanie
przez dynamiczne panie, pozbawione zupełnie romantycznej natury.
Kobiety, które powoli ale systematycznie upodobniają się do facetów, przejmują ich najgorsze cechy, pewnie po to żeby im dorównać we wszystkim. W tym najgorszym rownież..
A faceci na to pozwalają bo to zdejmuje z nich odpowiedzialność za kobiety: słabe, delikatne, potrzebujące, bo takich ze świcą by szukać.
Pozdrawiam Dr. Marek
Czyżby było tak, że obracamy się w zupełnie odmiennych światach? :) Kobiety - macho i delikatni mężczyźni? Możliwe, że tak bywa. Choć wolałabym, żeby jednak nie doszło do zamiany ról i powielania tych samych schematów, tyle że teraz w drugą stronę... :/
UsuńPozdrawiam Marku - Ciebie i wszystkich istniejących gdzieś tam, romantycznych mężczyzn ;)