środa, 15 stycznia 2014

Pantoflarz, oferma czy wielbiciel świętego spokoju?

Czasem nie rozumiem kobiet. Znaczy.... Niby pojmuję mechanizm, ale nie do końca wiem, dlaczego go nakręcają i ciągną sprawę, którą można przerwać, w nieskończoność...? Wygoda?
Co mam na myśli? Otóż posłużę się przykładem:
Mam koleżankę w pracy. W tej samej firmie pracuje również jej mąż. Człowiek z natury spokojny, ale jak dla mnie... dziwny (lekko powiedziane!). Dzień w dzień odwiedza ją w naszym pokoju i zaczyna się standardowa sytuacja: