Zastanawiam się czy to, że spotykamy samych felernych facetów jest winą dzisiejszych mężczyzn, czy może jakiegoś naszego wewnętrznego zaprogramowania?
Jak to jest, że jedna zawsze trafia fajnych gości, a drugiej ciągle zdarza się wpadać z deszczu pod rynnę? Zastanawiałyście się nad tym?
Opowiem Wam o mojej dobrej znajomej, nazwijmy ją...Anią (nie chcę, by ktoś rozpoznał jej życiowe perypetie, więc zmieniam imię). I o jej miłosnych "podbojach".
To szczera prawda co do przecinka! (Nawet bardzo chcąc, nie wymyśliłabym takiej opowieści. Jak widać życie pisze najlepsze scenariusze...)